Intruz - reż. Andrew Niccol
Tytuł: Intruz
Reżyseria: Andrew Niccol
Scenariusz: Andrew Niccol
Zdjęcia: Roberto Schaefer
Kraj: USA
Gatunek: Thriller, Romans, Sci-Fi
Premiera: Przyszłość. Panowanie na Ziemi przejął niewidzialny wróg. Najeźdźcy opanowali ludzkie ciała umieszczając w nich Dusze, dla których ludzie są jedynie żywicielami. Dusze są z natury dobre, spokojne i łagodne, ale nie potrafią czuć jak my. Melanie - jedna z ostatnich wolnych istot, zostaje schwytana, a w jej ciele umieszczona zostaje Wagabunda. Jest to doświadczona dusza, która zamieszkiwała już na siedmiu planetach. Jej zadaniem jest poznanie wspomnień Melanie i odkrycie, gdzie jeszcze ukrywają się buntownicy czyli wolni ludzie. Zadanie okazuje się jednak o wiele trudniejsze niż można było przypuszczać. Melanie jest wyjątkowo silną osobowością i toczy z Wagabundą walkę o panowanie nad ciałem i umysłem. Co więcej - z czasem - Wagabunda poznaje wspomnienia dziewczyny o ukochanym mężczyźnie i sama zaczyna odczuwać coś dziwnego… Wkrótce Melanie i Wagabudna zawrą swoisty pakt i wyruszą na pustynię w poszukiwaniu mężczyzny bez którego nie potrafią żyć…
Scenariusz: Andrew Niccol
Zdjęcia: Roberto Schaefer
Kraj: USA
Gatunek: Thriller, Romans, Sci-Fi
Premiera: Przyszłość. Panowanie na Ziemi przejął niewidzialny wróg. Najeźdźcy opanowali ludzkie ciała umieszczając w nich Dusze, dla których ludzie są jedynie żywicielami. Dusze są z natury dobre, spokojne i łagodne, ale nie potrafią czuć jak my. Melanie - jedna z ostatnich wolnych istot, zostaje schwytana, a w jej ciele umieszczona zostaje Wagabunda. Jest to doświadczona dusza, która zamieszkiwała już na siedmiu planetach. Jej zadaniem jest poznanie wspomnień Melanie i odkrycie, gdzie jeszcze ukrywają się buntownicy czyli wolni ludzie. Zadanie okazuje się jednak o wiele trudniejsze niż można było przypuszczać. Melanie jest wyjątkowo silną osobowością i toczy z Wagabundą walkę o panowanie nad ciałem i umysłem. Co więcej - z czasem - Wagabunda poznaje wspomnienia dziewczyny o ukochanym mężczyźnie i sama zaczyna odczuwać coś dziwnego… Wkrótce Melanie i Wagabudna zawrą swoisty pakt i wyruszą na pustynię w poszukiwaniu mężczyzny bez którego nie potrafią żyć…
„Intruz” to film, na który czekałam. I to długo. Odwiedzałam
blogi, w których opisywano procesy tworzenia filmu, przeglądałam zdjęcia i filmiki
z planu. Naprawdę mnie to interesowało. Kiedy usłyszałam, że film będzie w tym
roku to aż podskoczyłam. Przed obejrzeniem postanowiłam jednak przeczytać książkę
po raz kolejny, aby wiedzieć, co jest nie tak, czego nie ma, co powinno być a
to odrzucili. Film nie jest dobrą ekranizacją. Zabrakło w nim za wiele rzeczy.
Tak jak w książce mamy Melanie Stryder, dziewczynę, jedną z
rebeliantek, która zostaje złapana przez Dusze, aby powiedziała im, gdzie żyją
inni. Melanie walczy jednak z wszczepionym pasożytem. Stara się wprowadzić
zamęt w jej głowie. Obie uciekają, ponieważ Mel przelała uczucie do Jareda a
także swojego brata na Wandę. Gdy docierają o jaskiń ludzie chcą je zabić. Tak
jak w książce. Ale tutaj wszystko nagle zaczyna się gmatwać.
Zacznę od tego, że reżyser jak i sama Stephenie usunęli
bardzo dużo treści z książki. Nie słyszymy opowiadań o innych planetach, Dusze są
inaczej wszczepiane i wyszczepiane. Scena końcowa jest kompletnie czymś innym
niż książkowy epilog. Co najważniejsze autorka pozbyła się jednej postaci –
Wesa. Był on dość ważny w historii Wagabundy. Przez niego doszła do wniosku, że
ludzie nie są źli. Popełniają błędy, ale nie są potworami. Dzięki niemu
zdecydowała się zostać na Ziemi i pomóc ludziom odzyskiwać ciała. W filmie
innymi sposobami dochodziła do takich wniosków.
Wiele scen, które zostały ukazane nie miały szansy bytu.
Przykładowo, kiedy Jared wraz z innymi udali się na wyprawę po pożywienie Ian
zaczął wyprowadzać Wagabundę na powierzchnie. Faktycznie, w książce została
wyprowadzona, jednak była to sytuacja, która po prostu tego wymagała. Był to
pogrzeb Wesa i kiedy ją wyprowadzano miała na oczach opaskę. W filmie natomiast
na powierzchnię kilkakrotnie wyprowadził ją Ian, bez jakichkolwiek
zabezpieczeń. Jedną z wielu różnic jest także to, jak Jamie się skaleczył. W
powieści stało się to na wyprawie, a w filmie zrobił to, ale nie wiem do końca
jak. Przewrócił się? Inny jest także sposób leczenia. Zanim Wanda poszła do
szpitala rozwaliła sobie twarz kamieniem, ponieważ blizny musiały być świeże. W
filmie zabrakło mi tego.
Musze także wspomnieć o aktorach. Moim zdaniem najlepiej
wypadł tutaj William Hurt (grał postać Jeba). Jako jedyny podasował mi do
swojej postaci. Świetnie zagrała także Diane Kruger (Łowczyni). Jednak raziła
mnie jedna różnica. Łowcy ubierali się na czarno, a nie na biało. Biały był
przeznaczony dla Uzdrowicieli. Musze pochwalić jednak Saoirse Ronan
(Melanie/Wagabunda), ponieważ granie dwóch odmiennych postaci na raz,
przeżywanie emocji odpowiednich dla innych kobiet naraz musiało być trudne.
Co do akcji. Wszystko jest naćkane. Non stop coś się dzieje,
wykorzystano tu tylko kluczowe momenty powieści, które ścisnęli tak, że
wydarzenia w książce opisane miesiąc po sobie dzieją się w jeden dzień. Nie
podobają mi się także Łowcy. Błyszczące karoserie ich pojazdów są po prostu
idiotyczne. Chłopaki na akcji dali się złapać a w książce ani razu nic takiego
się nie stało. W ekranizacją są głupsi i mniej doświadczeni niż w powieści.
Jako coś, co nie jest związane z powieścią film wypada
bardzo dobrze. Podobają mi się znikome efekty specjalne. Aktorzy grają dobrze,
scenografia nie należy do najgorszych, ale wybitnie dobra także nie jest. Fajne
ubrania, niezła charakteryzacja.
Jako ekranizacja jest to katastrofa! Zbyt dużo różnic.
Książka jest zbyt obszerna na 2 godziny filmu, dlatego jest on tak okrojony.
Zostało w nim niezbędne do połączenia wątków minimum. Brakuje mi wyrzuconych
postaci oraz opowieści Wandy o innych planetach. Brakuje mi żałoby po tym, jak
zobaczyła rozerwaną na strzępy duszę i wsparcia Iana (który tylko przyszedł do
niej i wyszedł w ekranizacji). Walka z Kyle’em? Proszę was! Była co najmniej cienka.
Jako ekranizacja? Zdecydowane nie.
Moja ocena:
Film: 6/10
Ekranizacja: 2/10
Czy Wagabunda nie mieszkała czasem (łącznie z Ziemią) na dziewięciu planetach?
OdpowiedzUsuńDokładnie, miałam identyczne odczucia co do filmu. Dawno nie widziałam aż tak słabej ekranizacji powieści.
Właśnie mieszkała na 9 a w filmie była to jej (chyba) 4...
UsuńEkranizacja fatalna...
Bardzo ciągnie mnie do książki :)
OdpowiedzUsuńAle nie do filmu...
Nie czytałam książki, więc nie zamierzam póki co oglądać filmu :)
OdpowiedzUsuńFilm to całkowicie inna bajka, więc można go obejrzeć tak sobie :D
UsuńAle troszkę z książki tam jest.
Książka mi się nie podobała, więc film zrobił na mnie lepsze wrażenie.
OdpowiedzUsuń