Król Maciuś na wyspie bezludnej - Janusz Korczak
Autor: Janusz Korczak
Seria: Król Maciuś
Tom: 2
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 328
Opis wydawnictwa: Dalsze losy małego władcy-reformatora, bohatera powieści "Król Maciuś Pierwszy", który cudem uniknął śmierci i został zostaje zesłany na bezludną wyspę. Historia pełna zaskakujących przygód, które nie zawsze kończą się pomyślnie. Koniecznie dowiedz się, jak potoczy się samotne życie Maciusia - króla, który pragnął uczynić szczęśliwymi wszystkie dzieci na świecie. Przetłumaczone na 30 języków arcydzieło to pozycja nie tylko dla najmłodszych, ale również dla dorosłych w których pozostało jeszcze trochę z dziecka.
Książka, z którą można dorastać…
Janusz
Korczak „Król Maciuś na wyspie bezludnej”, ilustrował Waldemar Andrzejewski,
Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1984.
Czy
zdarzyło Ci się kiedyś, że w ciągu kilku dni musiałeś całkowicie zmienić swoje
życie? Na początku o nic się nie martwisz, wszystko podane jest jak na tacy. Żyjesz
niby król otoczony rzeszą poddanych. Jednak pewnego dnia życie obraca się o sto
osiemdziesiąt stopni. Musisz stać się odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale
również za innych. Dowiadujesz się, jak trudny bywa los panującego. Taka właśnie
zmiana stała się udziałem Króla Maciusia.
Małego
władcę wymyślił Janusz Korczak, który był lekarzem, nauczycielem, społecznikiem,
publicystą, a przede wszystkim opiekunem dzieci. W jego dorobku literackim można
znaleźć powieści dla najmłodszych oraz książki psychologiczne dla starszych
czytelników. Żeby w pełni zrozumieć twórczość tego człowieka, należy poznać
jego poglądy i działalność. Trzeba także pamiętać, że część życia Pana doktora
przypadła na czasy pogardy. Korczak trafił do obozu koncentracyjnego i dobrowolnie
poszedł na śmierć ze swoimi
wychowankami.
Stary
Doktor (radiowy pseudonim pisarza) był zwolennikiem nadania dzieciom praw. Powołał
małe parlamenty naśladujące świat dorosłych. Pragnął, aby w ten sposób dzieci
przygotowały się do życia w społeczeństwie. Naturalne jest więc, że bohaterem swojego
utworu uczynił dziecko, które musi się zmierzyć ze światem dorosłych. Stworzył
małego króla, aby pokazać, jak ciężko bywa dzieciom w dorosłym świecie. Jak
trudne są dla nich niektóre sytuacje.
Kilka
lat temu czytałam pierwszą część przygód Króla Maciusia Pierwszego Reformatora.
Miałam wtedy około 9 lat. Przenosiłam
się do świat stworzonego przez Janusza Korczaka i niesamowicie przeżywałam
wszystkie zdarzenia, a nawet płakałam. Utożsamiałam się z postacią młodego
władcy. Chciałam być odważna jak on. Chciałam zyskać przyjaciela, a nawet poznać ludożerczego króla Bum-Druma.
Jakież było moje rozczarowanie, kiedy dotarłam na ostatnią stronę. „Ale co
dalej z Maciusiem?”, pytałam sama siebie. „Przecież musi w końcu być
szczęśliwy!” Zaczęłam więc sama tworzyć wyobrażenia o dalszych losach bohatera.
I chyba dlatego tak mocno zapadła mi pamięć kolejna cześć książki, którą odkryłam
(jakieś dwa lata później) stojącą samotnie na najniższej bibliotecznej półce.
Porównywałam wymyślone przez siebie obrazy z prawdziwą historią.
W
„Królu Maciusiu na wyspie bezludnej” poznajemy dalsze przygody tytułowego
bohatera. Po przegranej wojnie Maciuś staje się jeńcem. Zostaje osadzony w
więzieniu. Królowie innych krajów decydują o jego losie. Dochodzą do wniosku,
aby zesłać małego króla na bezludną wyspę. Maciuś jednak ucieka i ... Co się z nim stanie? Jak da sobie radę? Jakie
podejmie decyzje? Czy i jak wyplącze się z kłopotów? I znów przeniosłam się do świata króla Maciusia.
Kiedy
świadomie zaczęłam poznawać historię, zauważyłam, że niektóre wydarzenia z opowieści o niedorosłym władcy są podobne
do tych znanych mi z lekcji historii. Jednym z momentów, który zwrócił moją uwagę i
natychmiast skojarzył mi się z dziejami naszego kraju, było opisanie królestwa
Maciusia po przegranej bitwie. Inni królowie podzielili się państwem, więc kraina
miała kilku panujących w tym samym czasie władców. Od razu przypomniałam sobie lekcje
dotyczące rozbiorów naszego kraju. Postawa dorosłych królów skojarzyła mi się z
postawą zaborców, którzy chcieli wymazać Polskę z mapy świata i zniszczyć naród polski. Król
Maciuś także nie miał szans, by wygrać z władcami, którzy go lekceważyli. Nie
zwracali uwagi na to, co Reformator ma do powiedzenia.
Myślę,
że do zesłania na bezludną wyspę można porównać sytuację dziecka, które trafia
do sierocińca. Janusz Korczak wiedział, jak czują się takie dzieci. Prowadził bowiem
domy dla żydowskich i polskich sierot. Miał więc okazję obserwować zachowania dzieci.
Wiedział, że mały człowiek nie potrafi od razu, a czasem w ogóle, zaakceptować
nowego położenia, przystosować się do nieznanego otoczenia. Przytłacza go to,
że z dnia na dzień musi stać się odpowiedzialny za siebie, a często także i za rodzeństwo,
kolegów. Bezludna wyspa z książki i zesłanie na nią Maciusia kojarzy mi się z
losami podopiecznych Starego Doktora.
Podczas
pobytu na bezludnej wyspie poznajemy Maciusia – filozofa. Janusz Korczak
poświęca wiele miejsca na opisanie tego, co dzieje się w duszy i głowie
bohatera. Pojawiają się pytania dziecinne oraz takie, na które odpowiedzi nie
znają nawet najmądrzejsi dorośli. Podczas czytania sama starałam się odpowiadać
na pytania stawiane sobie przez chłopca. Czułam się taka dorosła.
Książka
nie jest wesoła, ale to raczej jej zaleta. Maciuś dorasta. My również dorastamy.
Przecież nie doświadczamy jedynie dobrych stron życia. Poznajemy też smutek i troski. Tak jak Reformator nie zawsze
dostajemy to, czego chcemy, o czym marzymy. Jeżeli potrafimy czytać między
wierszami na pewno wyniesiemy z utworu wiele wartości, które ułatwią nam start
w dorosłość.
Niektóre
przemyślenia zawarte w utworze mogłyby przytłoczyć dziecko, ale przecież ono inaczej
patrzy na świat i zapewne wybierze dla siebie to, na co ja najpierw zawracałam
uwagę, kiedy czytałam książkę – na poruszające zdarzenia, zmagania Króla
Maciusia z otaczającym
światem, intrygujące nazwy i sformułowania; chociażby brzmiącą dostojnie
Kampanellę czy spokojnych dzikich. Rozmyślania Maciusia nad światem i nad sobą samym
mogą natomiast skłonić nastolatków i dorosłych do osobistych refleksji i poszukiwania
trudnych odpowiedzi na ważne pytania. Jeśli książkę przeczytają rodzice, być
może zrozumieją niektóre „dziwne” zachowania swoich pociech oraz… cofną się w
czasie do własnego dzieciństwa.
Książkę
pt. „Król Maciuś na wyspie bezludnej” czyta się bardzo szybko, zawsze z rosnącym zaciekawieniem ze względu
na dynamiczną i trzymającą w napięciu akcję. Pojawia się dużo ukrytej treści,
więc starsi czytelnicy mogą czytać między wierszami i wynieść z lektury coś więcej
niż dzieci, które skupią się głównie na
zdarzeniach z życia bohatera. Książkę czytałam jako mała dziewczynka, ale
uważam, że powieść jest także dla
dorosłych. Każdy coś zyskuje po jej przeczytaniu. Mnie na bardzo długo pozostanie w pamięci jedna z ostatnich
scen. Scena śmierci Maciusia. Wzruszyłam się, gdy przeczytałam, że nie żyje.
Korczak wiedział, jak poruszyć uczuciach czytelnika. Nie sądzę jednak, że robił
to specjalnie. Śmierć jest jednym z elementów życia. Twórca małego władcy pisał
o życiu. A czy jest coś bardziej wzruszającego niż życie?
Janusz
Korczak w przejrzystej historii ukrył wiele informacji, które w pełni
zrozumiemy, gdy poznamy całość utworu. Autor był pedagogiem, więc wiedział, jak
napisać coś, co da nam dużo do myślenia i szybko nie uleci z pamięci. Cytaty
zaczerpnięte z książki mogłoby stać się życiowym mottem dla wielu ludzi. Jak
powiedział jeden z bohaterów: „Często jest tak, że człowiek chce jedno, a
wyjdzie całkiem inaczej”. W jak wielu przypadkach zyskuje chociażby ono odniesienie
do rzeczywistości.
Egzemplarz
„Króla Maciusia na wyspie bezludnej, który czytałam, został wydrukowany 28 lat
temu. Nadal stoi na półce w bibliotece. Lubię czytać stare książki, ponieważ
oprócz zawartej w nich historii, mają już swoją własną. Rozmyte litery, na
które spłynęła łza wzruszonego czytelnika, pozaginane rogi, podkreślone ołówkiem
zdania, ubrudzone kartki… To wszystko nadaje książce charakteru, którego nie
dostrzeżemy w nowych pozycjach.
Uwagę
zwraca także okładka utworu. Dokąd prowadzi ukazana na niej droga, którą idzie
mały chłopiec? Czy unoszą się nad nim motyle? Czy ta droga to nie symbol
wędrówki człowieka przez życie? Wędrówki człowieka samotnego, od czasu do czasu
spotykającego na swojej drodze małe przyjemności. Okładka
zaciekawia, a ilustracje - zachwycają. Nie są to skomplikowane szkice, tylko
rysunki, które - wydaje się - jest w stanie wykonać każdy. Wyobrażałam sobie,
że malował je sam Król Maciuś, co pozytywnie wpływało na ogólny odbiór książki.
Rysunków jest niewiele, ale dzięki temu tak więcej można zobaczyć oczyma
wyobraźni.
Książka
Janusz Korczaka jest idealna dla czytelnika w każdym wieku. Dzieci znajdą tu
wiele przygód, a dorośli wyciągną niejeden mądry wniosek. Autor napisał ją jasnym
językiem, który zrozumie każdy, bez wyjątków. Przejrzyste słowa przekazują jednak
trudną treść. Nie wszystko jest napisane wprost, co uważam za zaletę utworu. Książka skłania do myślenia i to jej największy atut.
„Króla Maciusia na wyspie bezludnej” polecam każdemu molowi książkowemu.
Powyższa recenzja pisana była na konkurs, więc nie umieszczam jej na żadnym portalu literackim. Jest jedynie na moim blogu. Książki nie poddaję ocenie. Wczoraj odbyło się wręczenie nagród, jednak ta recenzja nie została nagrodzona. Za korektę i pomoc w napisaniu jej dziękuję mojej wychowawczyni - pani Agnieszce.
Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńKról Maciuś teraz cieszy moich siostrzeńców, ja nadal wolę Kubusia Puchatka ;)
Mama czytała mi Króla Maciusia, jak miałem 6 lat, ale drugiej części nigdy nie czytałem. Może kiedyś przeczytam jeszcze raz część pierwszą, żeby sobie powspominać, a potem tę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam króla Maciusia :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs - do wygrania piękny naszyjnik ;)
Warto spróbować :D
http://agelamarvelous.blogspot.com/2012/12/contest-with-toowee.html