Dary Anioła: Miasto kości - reż. Harald Zwart
23:55
9
Arcydzieło
,
Clary Fray
,
Dary Anioła
,
Jace Wayland
,
Jamie Campbell Bower
,
Jemima West
,
Jonathan Rhyns Meyers
,
Kevin Zegers
,
Lily Collins
,
Miasto Kości
,
recenzja
,
recenzja filmu
,
Valentine Morgenstern
Tytuł: Dary Anioła: Miasto Kości
Reżyseria: Harald Zwart
Scenariusz: Jessica Postigo
Na podstawie: Dary Anioła: Miasto Kości - Cassandra Clare
Zdjęcia: Geir Hartly Andreassen
Kraj: USA, Niemcy
Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy
Premiera: 21 sierpnia (Polska) 12 sierpnia (Świat)
Fabuła filmu:Współczesny Nowy Jork. Zwyczajna na pozór nastolatka Clary Fray przypadkiem odkrywa, iż należy do niezwykłej kasty Nocnych Łowców, pół aniołów, którzy toczą odwieczną walkę w obronie naszego świata przed atakami demonów. Wkrótce w tajemniczych okolicznościach znika matka dziewczyny. Clary przyłącza się do grupy Nocnych Łowców i wkracza do alternatywnego podziemnego świata, zamieszkałego przez wampiry, wilkołaki, wiedźmy, wróżki i demony. Obdarzona wyjątkowym darem dziewczyna będzie musiała stanąć do walki nie tylko o życie matki, ale o bezpieczeństwo ludzkiej rasy, która żyje w nieświadomości nadciągającego zagrożenia…
Od momentu pojawienia się informacji o powstaniu ekranizacji książki „Miasto Kości” może życie etapowo kręciło się wokół filmu. Cały czas jednak starałam się być na bieżąco co do nowych zdjęć z planu, jakichś informacji od Cassandry na temat całej produkcji. Na około miesiąc przed premierą zaczęłam myśleć tylko o filmie i obsadzie. Bardzo często oglądałam zapowiedzi, spoty telewizyjne. W końcu nadszedł dzień premiery. Musiałam odczekań dokładnie 6 dni, zanim pojechałam na film. Ale przyznam, że opłacało się czekanie.
Reżyseria: Harald Zwart
Scenariusz: Jessica Postigo
Na podstawie: Dary Anioła: Miasto Kości - Cassandra Clare
Zdjęcia: Geir Hartly Andreassen
Kraj: USA, Niemcy
Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy
Premiera: 21 sierpnia (Polska) 12 sierpnia (Świat)
Fabuła filmu:Współczesny Nowy Jork. Zwyczajna na pozór nastolatka Clary Fray przypadkiem odkrywa, iż należy do niezwykłej kasty Nocnych Łowców, pół aniołów, którzy toczą odwieczną walkę w obronie naszego świata przed atakami demonów. Wkrótce w tajemniczych okolicznościach znika matka dziewczyny. Clary przyłącza się do grupy Nocnych Łowców i wkracza do alternatywnego podziemnego świata, zamieszkałego przez wampiry, wilkołaki, wiedźmy, wróżki i demony. Obdarzona wyjątkowym darem dziewczyna będzie musiała stanąć do walki nie tylko o życie matki, ale o bezpieczeństwo ludzkiej rasy, która żyje w nieświadomości nadciągającego zagrożenia…
Od momentu pojawienia się informacji o powstaniu ekranizacji książki „Miasto Kości” może życie etapowo kręciło się wokół filmu. Cały czas jednak starałam się być na bieżąco co do nowych zdjęć z planu, jakichś informacji od Cassandry na temat całej produkcji. Na około miesiąc przed premierą zaczęłam myśleć tylko o filmie i obsadzie. Bardzo często oglądałam zapowiedzi, spoty telewizyjne. W końcu nadszedł dzień premiery. Musiałam odczekań dokładnie 6 dni, zanim pojechałam na film. Ale przyznam, że opłacało się czekanie.
Clary Fray (Lily Collins) jest młodą dziewczyną żyjącą na
Brooklynie. Myśli, że jest normalną nastolatką z Nowego Jorku. Jednak pewnego
dnia w klubie Pandemonium zdaje sobie sprawę, że pod przykrywką „normalnego”
bezpiecznego życia kryje się coś więcej. Od Jace’a (Jamie Campbell Bower)
dowiaduje się, że nie jest Przyziemną, czyli normalnym człowiekiem. W ciągu
jednego dnia z młodej dziewczyny musi się stać Nocnym Łowcą, osobą, która
poluje na demony i Podziemnych zadzierających z Prawem.
Jako głowny cel Clarissa stawia sobie odnalezienie swojej
matki (Lena Headey) porwanej przez Valentine’a (Jonathan Rhyns Meyers). Są ze
sobą silnie związane. Córka zrobi dla niej dosłownie wszystko. Niejednokrotnie
w trakcie filmu ryzykowała życie w jej sprawie oraz dla swojego przyjaciela
Simona (Robert Sheehan). Robiła coś, na
co większość nastolatków postawionych w jej sytuacji by nie dokonała. Aby
uratować przyjaciela naraziła swoje życie oraz życie osoby, którą kocha
najbardziej na świecie – Jace’a – który szaleńczo w niej zakochany nie
pozwoliłby jej pójść samej do bandy głodnych wampirów.
Przed obejrzeniem filmu a już po zakupie biletu podeszłam do
dużego monitora i zaczęłam oglądać zapowiedź Miasta Kości po raz kolejny na
stronie Heliosa (bo to właśnie w tym kinie w Radomiu byłam). Wyszłam na
zewnątrz i podziwiałam wielki plakt filmu i zatelefonowałma do przyjaciółki
mówiąc jej, że to właśnie ten szczęśliwy dzień, kiedy obejrzę City Of Bones,
coś na co obie czekałyśmy od dnia, kiedy dowiedziałyśmy się o ekranizacji. Ona
jak to ona zdążyła zaspoilerować mi trochę film. Weszłam do środka i szybko
rozłączyłąm się z nią, kiedy usłyszałam słowa „Zapraszam na Dary Anioła”. Na
filmie musiałam się hamować, aby nie rozryczeć sie jak jakieś dziecko. Śmiałam
się z osób, które siedziały koło mnie. Rzucałam sobie tekstami Jace’a w
najmniej odpowiednim momencie. Na scenie w oranżerii spiorunowałam wzrokiem
dwie dziesięciolatki obok mnie, które zaczęły się śmiać.
Ogólnie przez cały film starałam się nie popłakać. Emocje
związane z tym, że to się dzieje teraz, że jestem na filmie, na który czekałam
szmat czasu dawały o sobie znać. Połączyła się z nimi także frustracja, która
kumulowała się we mnie przez kilka wcześniejszych dni.
Czytałam wiele recenzji filmu. Większość w większym lub
mniejszym stopniu krytykuje tą ekranizację. Zaliczają ją do filmów typu
„Intruz”, którego jako ekranizację oceniłam naprawdę nisko, oraz do „Pięknych
Istot” (nie czytałam, nie oglądałam). Ja osobiście uważam, że takie porównania są
zbędne... Miasto Kości to naprawdę bardzo dobra ekranizacja. Oczywiście wiem, że
nie ma niektórych scen, dialogi odbywają się z innymi osobami, ogólnie dużo
zostało pozmieniane, ale film nadal trzyma poziom i pokazuje cały sens książki.
Nie tak jak Intruz, który ukazuje praktycznie inną historię. Fakt, nie było
wyspy Blackwella, gdzie kończyła się akcja książki i wszystko działo się w
Instytucie, Dorothea zginęła inaczej,
nie było w jej domu Bramy (była w Instytucie), ale scenarzystce i reżyserowi
udało się stworzyć produkcje, która z dużymi zmianami nie mota nam w głowie i
pokazuje książkę na ekranie.
Irytują mnie także komentarze co do Jamie’go w roli głównej
postaci męskiej – Jace’a. Wiele z was zarzucamy to, że nie jest przystojny jak
książkowy odpowiednik tej postaci. Uważam jednak, że dyskryminowanie do z
powodu innego wyobrażenia sobie tego bohatera jest wprost żałosne! Jamie wczuł
się w swoją rolę, zagrał ją najlepiej jak potrafił. Jednak wielu osobom to nie
wystarcza. Ludzie, tylko dołujecie tego przystrojnego i utalentowanego chłopaka,
który NICZYM nie zasłużył sobie na taką wielką falę nienawiści co do jego
osoby.
Skoro jesteśmy przy obsadzie to muszę napisać, że osoby od
castingu spisały się świetnie. Każdy fenomenalnie wystąpił w swoje roli. Nie
podoba mi się jednak, że filmowa Clarissa jest aż tak odważna. W scenie z Kielichem, kiedy ojciec kazał jej
wypić jego krew ona (w książce) stanęłaby jak wryta i czekałaby na interwencję
Jace’a a w filmie poradziła sobie sama z tą sytuacją. Co do Valentina. W
powieści nie skrzywdził on swoich dzieci rzucając nimi jak szmacianymi lalkami.
Zadawał im cierpienie, ale psychiczne. Nie do końca fizyczne. Fakt, walczył z
Jace’em, ale nie chciał go mocno skrzywdzić.
Jest także jedna postać, która mnie zaskoczyła porównując ją
do powieściowego odpowiednika. Jak można się domyślić jest to Hodge. Na kilka
dni przed udaniem się do kina ponownie zabrałam się za Miasto Kości w wersji
papierowej. Dobrze pamiętam, że on nie mówił swojemu panu – Valentine’wowi –
aby powiedział młodemu Waylandowi oraz Clarissie, że są rodzeństwem. Chciał
tylko zdjęcia klątwy Clave. Gdy to się stało po prostu uciekł. Nie pomagał
młodym Nocnym Łowcą. Kończę już z bohaterami. Do żadnego z aktorów nie mam
zastrzeżeń.
Brakuje mi tutaj jak każdemu kilku scen. A jakich? Na
przykład opowieści Waylanda, kiedy próbował uśpić Clary. Strzępy tego pojawiły
się natomiast w scenie w oranżerii (ukochanej scenie mojej oraz mojej
przyjaciółki, która wyciska mi łzy z oczu). Szkoda, że w Mieście Kości nie
zapoznajemy się z postacią Raphaela Santiago – przywódcy klanu wampirów z
Manhattanu. To on pomógł Clary i Jace’owi (bez Isabelle i Aleca) dostać się do
Dumort. Brakuje mi Renwick zastąpionego przez Instytut. Brakuje mi rozmowy
Clary i Luke’a przez telefon, wizyty brata Jeremiasza, a także upierdliwego
kota – Chourcha.
Nie mogę jednak narzekać na brak akcji. Tutaj jest jej bardzo
dużo, co sama uważam za plus. Choć niektórych może ona przerastać dla mnie jest
ona odpowiednio rozwinięta. W książkach Cassandry dużo się dzieje a twórcy
filmu skupili się na tym, aby najważniejsze wydarzenia zostały tutaj ukazane.
Ogólnie film podobał mi się i ląduje na liście moich
ulubieńców. Bardzo chętnie udałabym się na niego raz jeszcze, choćby tylko
dlatego, aby popłakać sobie w kinie a nie skupiać się na czytaniu napisów (co
dla mnie momentami było zbędne bo sama wszystko sobie tłumaczyłam). Bardzo,
bardzo spodobała mi się ta ekranizacja. Choć niedociągnięcia mogły irytować to
ja skupiłam się na obserwowaniu tego, czy aktorzy dobrze oddali swoje postaci.
Wszystko w filmie jak i związane z nim bardzo mi się podoba. Mam tylko
nadzieję, że w następnych częściach będziemy mieć trochę więcej książki niż
tutaj. Jak dla mnie ekranizacja jest niesamowita!
Moja ocena: Arcydzieło!
Nie obchodzi mnie, jak inni oceniają ten film. Ja wierzę, że ta saga odniesie ogromny sukces w filmach!
Byłam w kinie.. kocham ten film *___*
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś porówna "Dary Anioła" z "Intruzem" to będzie to dla mnie oznaczało iż film jest świetny i godny oglądnięcia. "Intruza" oglądnęłam przed przeczytaniem, książka stoi na półce jeszcze nie przeczytana. Ale film pokochałam i oglądałam go już kilka razy. Tak więc mam przeczucie, że skoro słabo oceniłaś "Intruza" (jeśli dobrze zrozumiałam) a bardzo dobrze "Dary Anioła" to dla mnie "Dary Anioła" będą za to słabe skoro "Intruz" to arcydzieło u mnie :\ Ale to nic, mam zamiar oglądnąć, znając mnie oglądnę przed przeczytaniem książki i nie będę się doczepiała że jakichś tam scen nie było - w końcu o ich istnieniu nie będę jeszcze wiedziała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja czytałam najpierw Intruza a potem obejrzałam film. Jako ekranizacja wypada źle, bardzo źle. Ale jako osobny film jest bardzo dobry. A Miasto Kości i jako ekranizacje i film osobny jest świetne!
UsuńFilm przewspaniały! Wiadomo, że książka podobała mi się bardziej, ale aktorzy spisali się na medal odgrywając swoje role;) Muszę mieć koniecznie ten film na DVD i czekam na drugą część<3
OdpowiedzUsuńfajna recenzja taka długa i barwna :D a film mam nadzieje ze tez jest ciekawy tak jak wynika to z twojej recenzji i postaram sie go obejrzeć :D
OdpowiedzUsuńFilm jest ok przeczytałam wszystkie części i nie mogę się doczekać kolejnej. Wiadomo że film a książka to dwie różne sprawy ale się nie rozczarowałam to najważniejsze.Mam nadzieję że resztę części też nakręcą
OdpowiedzUsuńfilm jest super!!! zarówno jak i obsada aktorska :D
OdpowiedzUsuńDary Anioła: Miasto kości
OdpowiedzUsuńcały film tylko tutaj: POLECAM
prostozkina2013.blogspot.com/2013/08/dary-anioa-miasto-kosci.html
Chyba wszystko co napisałaś.... jest moim wyobrażeniem.... brakowało mi opowieści Jace kiedy usypiał, Clary, tego, że cała scena końcowa została odegrana w Instytucie a nie w Renwick, kiedy Clary chciała ratować Jace i swoją mame, a najbardziej brakowało mi tego, kiedy Jace był taki posłuszny ojcu oddany, a Clary i Valentine opowiadali tą całą historie o ich matce... brakuje mi tego, że nie opisali, że Jace nie chce mieć nic wspólnego z Joeclyn.... a w filmie nawet nie poruszyli tej sprawy.... co do aktorów pasuje mi wszystko.... jednak żałuję, że nie było innego zakończenia
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
(jeśli ktoś będzie mi odpisywał proszę bez spojlerów, bo przeczytałam dopiero Miasto Kości